Wywiad bluesonline.pl Nigdy nie zrobiłbym podobnego albumu w ten sposób samodzielnie - mówi Niki Buzz o płycie "Tribute to Ol' Skool Masters", która zdobyła tytuł bluesowej płyty roku 2013 w internetowym plebiscycie portalu BOL.
bluesonline.pl: Opowiedz nam o swoich muzycznych początkach. Jaka muzyka i jakie style są teraz w Twoim życiu obecne?
Niki Buzz: Grałem już naprawdę w wielu stylach, poczynając od jazzu i klasycznej. Mój ojciec był pianistą jazzowym, a moja matka klasyczną pianistką. Ta muzyka zawsze była wokoło mnie. Gdy sam zacząłem grać, zainteresował mnie rock'n'roll, reggae, blues także rock. Cały czas wykonuję muzykę różną stylistycznie w zależności od tego, co w konkretnym momencie mam w sercu i co jest potrzebne, aby zarobić na życie. Jestem zawodowym muzykiem, więc taka uniwersalność bardzo w tym pomaga. Obecnie jestem kojarzony głównie z gitarą, ale w młodości nauczyłem się grać na wielu instrumentach. Czuję się głównie perkusistą, choć obecnie coraz mniej mam okazji by spełnić się w tej roli.
A jak to się stało, że zacząłeś grać na gitarze, kiedy to było?
To była największa zmiana w mojej muzycznej karierze. Przemiana z perkusisty w gitarzystę. Gdy byłem młody, ktoś powiedział mi, że nigdy nie będę gitarzystą. Ale bardzo chciałem grać na gitarze, to był mój jedyny cel. Miałem 27 lat, czyli to było ponad 30 lat temu. Mieszkałem wtedy w Nowym Jorku. Zamknąłem się w pokoju hotelowym na jeden rok i tylko grałem na gitarze. Dostarczano mi trzy posiłki dziennie do pokoju, którego dosłownie nie opuszczałem i wychodziłem tylko czasami przespacerować się na świeżym powietrzu. Po roku pojawiłem się na scenie jako gitarzysta i tak już zostało.
Jakie było najbardziej interesujące muzyczne doświadczenie w Twoim życiu?
Opowiem o najśmieszniejszym, które mi utkwiło w pamięci. Kiedyś zagrałem show, gdzie zostałem zgodnie z umową wynagrodzony jednym dolarem na sekundę, więc próbowałem grać jak najdłużej! LOL. Miałem wtedy 13 lat i był to występ z moim oryginalnym zespołem rockowym, który stworzyłem w ciągu letnich wakacji. To było naprawdę prześmieszne.
Jak poznałeś Dr Bluesa i jak zrodził się pomysł Waszej współpracy?
Byłem na trasie w Polsce, grałem między innymi w Poznaniu. Pamiętam, że poszliśmy po koncercie do jakiejś knajpki i jedliśmy pizzę. Rozmawialiśmy o muzyce, o soulu, głównie o twórczości Wilsona Picketta. Okazało się, że mamy wspólne fascynacje muzyczne. To było niesamowite. Spontanicznie słuchaliśmy tej muzyki na moim iPadzie i postanowiliśmy wtedy, że razem przygotujemy soulowy program i zagramy koncerty w Polsce. Tak rozpoczęła się nasza przyjaźń.
Czy uważasz, że dobrze znane, klasyczne nagrania utworów soulowych są obecnie warte nowych realizacji?
Oczywiście! Ta muzyka trwa dlatego, że odradza się w sercu zawsze, kiedy ktoś ją gra. Dlatego nazwaliśmy ją w Stanach "muzyką duszy", w skrócie - soul. Ta muzyka jest różnie interpretowana przez każdego muzyka, który jej dotyka, dlatego każde nowe wykonanie klasycznego utworu soulowego jest inne i warto do niej ciągle wracać. Kiedy byłem dzieckiem, soul był wszędzie. Teraz jest to niestety muzyka niszowa i doceniana tylko przez małe grupy fanów. To jest różnica między tym, jaka ona była wczoraj i jest dzisiaj.
Jak doszło do nagrań, które zostały wydane w albumie "Dr Blues - Tribute To Ol' Skool Masters"
Wcześniej nie było planu ich realizacji, ale podczas mojego pobytu w Poznaniu Dr Blues zaproponował, żeby zarejestrować piosenki, które przygotowaliśmy na koncerty. Usiedliśmy więc któregoś dnia i nagraliśmy je, powtarzając niektóre dwa, trzy razy dopóki mój głos nie zabrzmiał dobrze. Cała sesja trwała tylko kilka godzin. Bawiliśmy się znakomicie. To było cudowne doświadczenie i w ciemno zrobię to ponownie, jeśli będzie okazja. Jestem szczęśliwy, że nagrałem ten album z Dr Bluesem, ponieważ nigdy nie zrobiłbym podobnego albumu w ten sposób samodzielnie.
Niki Buzz - muzyk mający w swoim dorobku współpracę między innymi z Jamesem Brownem oraz Ikiem i Tiną Turner
Tu przeczytasz recenzję płyty: Dr Blues - Tribute To Ol'Skool Masters (2013, 2CD, wideo)