Buddy Guy bez problemu wyprzedał wszystkie styczniowe koncerty w swoim Buddy Guy’s Legends. To również miejsce szalonych jamów i wspólnych występów z synem.
Dopiero około 22 czasu chicagowskiego, 24 stycznia 2014 roku Buddy Guy sam wszedł na scenę. A kiedy przywitał publiczność, nikt nie mógł mieć wątpliwości, że 78-letni muzyk jest pełen werwy i po prostu jest u siebie.
I hope everybody likes blues, if not you are in a wrong fucking house! – rzucił Guy na powitanie I zaczął się concert marzeń. Pomimo, że był przeziębiony grał dwie godziny, zmieniał gitary, był set akustyczny, oczywiście gadał z publicznością i chodził między ludźmi.
Do Buddy Guy’s Legends ściągnęli fani w każdym wieku. Podobnie jak w Polsce – tłok, alkohol i pozwolenie na robienie zdjęć. Palenie zabronione.
Na koncercie wspominał, że wychowywał się w bardzo biednej rodzinie i kiedyś przeglądał się w rozbitym lusterku swojej mamy i stwierdził, że jest bardzo przystojny, na co matka mu odpowiedziała, że to nie zewnętrzne piękno jest istotne, lecz wewnętrzne! W roli gościa wystąpił doskonale znany w Polsce Carlos Johnson.
Buddy Guy ciągle promuje swój znakomity dwupłytowy album „Rhythm and Blues”. A kiedy rozdawał autografy i usłyszał, że proszą o nie Polacy – jak zawodowiec powiedział, że nie był w Polsce, ale jeśli Polska kocha bluesa, to on kocha Polskę.
Kilka dni wcześniej, 17 stycznia, na wielkim jamie do zespołu Guya dołączył między innymi Eric Gales.
Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu Buddy Guya: At Buddy Guy’s Legends