Załamanie pogodny nie przeraziło fanów VIII Suwałki Blues Festiwalu. Tłumy podziwiały witalność, jaką na scenie objawił Chris Farlowe, cieszyły się kolorami bluesa, które pokazał Coco Montoya i wpadały w trans wraz ze slide Delta Moon. Nie zawiedli też Danny Bryant i Krissy Matthews.
74-letni Chris Farlowe nie mógł nie zaśpiewać takiego hitu jak „Out of Time”. Ale były też utwory Colosseum i mnóstwo genialnych standardów bluesowych.
Wiekowy muzyk na spotkaniu z dziennikarzami podkreślał, że dla niego najważniejszy jest głos. – Jest wielu wspaniałych gitarzystów, ale bardzo słabo śpiewają – mówił.
Bardziej wyrozumiały był Clem Clempson. Doceniał talent kompozytorski i wokalny choćby Joe Bonamassy, ale opowiadał o trudnych początkach swojego gitarowego rzemiosła.
- Tygodniami zastanawiałem się, jak zagrać niektóre bluesowe patenty – wspominał początki. – Dziś młodzi mają dużo łatwiej.
Chris Farlowe dawał pole do popisu gitarzyście i chętnie wchodził z nim w niemal jazzowe dialogi. Nic dziwnego, skoro wychowywał się słuchając wielkich wokalistek jazzowych, a dziś docenia bluesowe brzmienie głosu tragicznie zmarłej Amy Winehouse.
Bardzo przewidywalny, acz bardzo dobry koncert zagrał Coco Montoya. Muzyk opromieniony sławą współpracy z Johnem Mayallem od wielu lat pracuje na własne konto.
Podobnie jak Farlowe był już w Polsce, ale wydaje się, że właśnie koncert podczas Suwałki Blues Festival był tym najlepszym w ostatnich latach. To także sprawa znakomitego zespołu i świetnej pracy realizatorów dźwięku. Było czego posłuchać.
Największym zaskoczeniem był paradoksalnie najbardziej bluesowy zespół tego dnia – amerykański Delta Moon.
Laureaci International Blues Challenge z 2003 roku mają w składzie obdarzonego niewielkim głosem, ale za to wielkim sercem do gry na lap steele Toma Graya i mistrza slide Marka Johnsona.
Dwie jęczące gitary były balsamem dla uszu fanów bluesa, oliwy do ognia dolewał głęboki głos basisty, nie wspominając o wyglądzie owego muzyka.
Danny Bryant jako szef power trio również był już w Polsce i znów pokazał, że w jego ręku gitara śpiewa, złości się i łka.
Przewidywalnie, ale z klasą i ze zdecydowanym głosem w zestawie walczył swoją muzyką z deszczem – fani z parasolami nie odpuszczali sobie takiej okazji.
Trudne zadanie rozpoczęcia koncertu miał występujący z polskimi muzykami sesyjnymi Krissy Matthews. Grał tak, jakby od tego koncertu zależało jego życie.
I udało się – pozostawił po sobie dobre wrażenie, nie tylko wynikające z młodego wieku. Po prostu – muzyk wie, czego chce, pisze swoje piosenki i umie się znaleźć z każdym zespołem. A to sztuka.
Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu głównego: VIII Suwałki Blues Festival 2015 – 10 VII 2015