Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Chris Farlowe during VIII Suwałki Blues Festival

Załamanie pogodny nie przeraziło fanów VIII Suwałki Blues Festiwalu. Tłumy podziwiały witalność, jaką na scenie objawił Chris Farlowe, cieszyły się kolorami bluesa, które pokazał Coco Montoya i wpadały w trans wraz ze slide Delta Moon. Nie zawiedli też Danny Bryant i Krissy Matthews.

74-letni Chris Farlowe nie mógł nie zaśpiewać takiego hitu jak „Out of Time”. Ale były też utwory Colosseum i mnóstwo genialnych standardów bluesowych.

Wiekowy muzyk na spotkaniu z dziennikarzami podkreślał, że dla niego najważniejszy jest głos. – Jest wielu wspaniałych gitarzystów, ale bardzo słabo śpiewają – mówił.

 

Bardziej wyrozumiały był Clem Clempson. Doceniał talent kompozytorski i wokalny choćby Joe Bonamassy, ale opowiadał o trudnych początkach swojego gitarowego rzemiosła.

- Tygodniami zastanawiałem się, jak zagrać niektóre bluesowe patenty – wspominał początki. – Dziś młodzi mają dużo łatwiej.

Chris Farlowe dawał pole do popisu gitarzyście i chętnie wchodził z nim w niemal jazzowe dialogi. Nic dziwnego, skoro wychowywał się  słuchając wielkich wokalistek jazzowych, a dziś docenia bluesowe brzmienie głosu tragicznie zmarłej Amy Winehouse.

 

Bardzo przewidywalny, acz bardzo dobry koncert zagrał Coco Montoya. Muzyk opromieniony sławą współpracy z Johnem Mayallem od wielu lat pracuje na własne konto.

Podobnie jak Farlowe był już w Polsce, ale wydaje się, że właśnie koncert podczas Suwałki Blues Festival był tym najlepszym w ostatnich latach. To także sprawa znakomitego zespołu i świetnej pracy realizatorów dźwięku. Było czego posłuchać.

Największym zaskoczeniem był paradoksalnie najbardziej bluesowy zespół tego dnia – amerykański Delta Moon.

 

Laureaci International Blues Challenge z 2003 roku mają w składzie obdarzonego niewielkim głosem, ale za to wielkim sercem do gry na lap steele Toma Graya i mistrza slide Marka Johnsona.

 

Dwie jęczące gitary były balsamem dla uszu fanów bluesa, oliwy do ognia dolewał głęboki głos basisty, nie wspominając o wyglądzie owego muzyka.

Danny Bryant jako szef power trio również był już w Polsce i znów pokazał, że w jego ręku gitara śpiewa, złości się i łka.

 

Przewidywalnie, ale z klasą i ze zdecydowanym głosem w zestawie walczył swoją muzyką z deszczem – fani z parasolami nie odpuszczali sobie takiej okazji.

Trudne zadanie rozpoczęcia koncertu miał występujący z polskimi muzykami sesyjnymi Krissy Matthews. Grał tak, jakby od tego koncertu zależało jego życie.

 

I udało się – pozostawił po sobie dobre wrażenie, nie tylko wynikające z młodego wieku. Po prostu – muzyk wie, czego chce, pisze swoje piosenki i umie się znaleźć z każdym zespołem. A to sztuka.

Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu głównego: VIII Suwałki Blues Festival 2015 – 10 VII 2015