Wywiad bluesonline.pl Pamiętam swój udział w bardzo sympatycznym Festiwalu Jimiway Blues Festival w Polsce – mówił podczas X Suwałki Blues Festival Joe Louis Walker. Moi pradziadowie byli niewolnikami, stąd też na moim ojcu ciążyła ogromna odpowiedzialność, żeby zabrać swoich najbliższych jak najdalej od Południa Stanów.
Joe Louis Walker podczas X Suwałki Blues Festival spotkał się z dziennikarzami. Wystarczyło zadać mu jedno pytanie, by zaczynał swój monolog. Bo od lat podróżuje po USA opowiadając o historii bluesa. I ma po temu powody.
Joe Louis Walker: Pochodzę z Bay Area – okolic San Francisco, Oakland itd., ale moi rodzice pochodzili z głębokiego Południa, Matka z Mississippi, Ojciec z Arkansas. Kiedy opuścili Południe, zabrali swoją muzykę ze sobą. Tak więc kiedy byliśmy mali, ja i moje rodzeństwo – słuchaliśmy wszelakiej muzyki. Bluesa poznałem chyba bardziej przez ojca.
W czasach tzw. wielkiej migracji, podczas której mnóstwo ludzi udało się do Chicago, Los Angeles, San Francisco w poszukiwaniu pracy, po prostu uciekali z Południa, wtedy mój ojciec nauczył mnie bluesa, pomimo, że sam nie był muzykiem. Pewnie by nim został, ale musiał pracować, miałem dziewięcioro rodzeństwa! Moi pradziadowie byli niewolnikami, stąd też na moim ojcu ciążyła ogromna odpowiedzialność, żeby zabrać swoich najbliższych jak najdalej od Południa Stanów.
Myślę, że to jest moja trzecia wizyta w Polsce. Czasami trudno mi zapamiętać wszystko tak dokładnie, każdy występ, sporo występuję już w życiu, zacząłem jako czternastolatek. Profesjonalnie gram już 52 lata, stąd nie zawsze dobrze pamiętam miejsca, w których byłem, ale myślę, że moja pamięć z wiekiem staje się coraz lepsza! Pamiętam swój udział w bardzo sympatycznym Festiwalu Jimiway Blues Festival w Polsce.
Blues to muzyka, która pochodzi z mojej kultury, kultury afroamerykańskiej. To muzyka, która nie zaczęła się nigdzie indziej i nie pochodzi skądinąd, jak tylko z mojej kultury, tej konkretnej. W dawnych czasach, kiedy dorastał mój ojciec, kompletnie nikt nie grał bluesa! Kompletnie nikt! Blues wtedy nie był popularny, na bluesie nikt nie mógł zarobić pieniędzy. Nie pisało się o bluesie w The Rolling Stone Magazine, a nikt za cholerę nie wiedział, kto to jest Robert Johnson. A kiedy blues stał się popularny, chociażby tak, jak jazz i w końcu dało się na nim zarobić pieniądze, wtedy ludzie pochodzący z innych kultur zaczęli go grać. I oto proszę – mamy Anglików grających bluesa, białych Amerykanów grających bluesa, wszyscy grają bluesa. Niedawno byłem w Chinach i widziałem tam 12-latka grającego bluesa. I był naprawdę dobry! Polacy grają bluesa, Brazylijczycy też! I to jest dowód, że moja kultura sięga każdego miejsca na ziemi i jest wszędzie. Myślę, że to dobrze. Tym sposobem mogę łączyć się z ludźmi, z muzyką pochodzącą z innych kultur i tworzyć coś ciekawego. Znane mi się również przypadki, kiedy do bluesa włączono elementy muzyki klasycznej, a konkretnie skrzypce. I proszę – pierwszy bluesowy utwór ze skrzypcami to „The Thrill is gone”. I tak to właśnie jest – muzyka otwiera ludzkie umysły i serca, dotyka ich dusz. Dlatego musicie dać szansę wszystkim tym muzykom, którzy wracają do bluesa, niejako wskrzeszają go, pozwalają, aby wszyscy mogli go słuchać. To ważne. Możesz zrobić najlepszą płytę na świecie – „Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band”, ale tylko wtedy będzie najlepsza, kiedy usłyszą ją i pokochają wszyscy. No i kiedy wszyscy ją kupią. Także powiedzmy wyraźnie, że i Junior Wells i Buddy Guy mogliby być najlepszymi muzykami na świecie, ale co z tego, kiedy nikt nie miałby szansy ich posłuchać, czy kupić ich płyt?
Młodzi ludzie znają doskonale The Rolling Stones, czy The Yardbirds. Ale kiedy pytamy tych muzyków o muzyczne wpływy, ciągle powtarzają się praktycznie te same nazwiska – Buddy Guy, Howlin` Wolf, B.B. King itd.
Na pewno znacie film „Blues Brothers”, to świetna komedia, wystąpili tam naprawdę świetni muzycy, ale tak naprawdę, w rzeczywistości ci faceci naprawdę żyli właśnie takim życiem. To swego rodzaju bohaterowie. Prawdziwi bluesowi bracia! Nie było im łatwo. Kiedy Rolling Stonesi pierwszy raz przyjechali do Stanów, też nie mieli łatwo, mieli za długie włosy itd. Byli traktowani zupełnie tak, jak kiedyś my. I dlatego tacy, jak ja mają szacunek do tych facetów. Oni nie zaczynali w garniturach za 5 tysięcy dolarów i okularach przeciwsłonecznych za 500. Ale gdzie jest muzyka? Pamiętam utwory The Rolling Stones i The Yardbirds. Nie widziałem tych zespołów, kiedy byłem nastolatkiem, ale znam mnóstwo artystów, niektórych z facebooka. Tych nazywam facebookowymi muzykami, ale to nawet fajnie! Potrzebujemy jak najwięcej ludzi. Zrobiłem taką piosenkę, którą część z Was na pewno zna – „I am a man”. Każdy oczywiście zna „Got my mojo” , nie mówiąc już o „Sweet Home Chicago” – wszyscy to znają. Ale wymieńcie mi chociaż jeden utwór wielkich twórców bluesa, których macie na tym festiwalu….????? Mówię poważnie, wymieńcie…. Wiem, co mówię, ponieważ wielką tajemnicą bluesa jest to, że nie ma on nic wspólnego z facebookową promocją… Tajemnica bluesa to inspiracja, bliskość dusz… Blues to muzyka przetrwania, bólu i cierpienia. Kiedy dobrze się wsłuchacie, usłyszycie to na pewno… I to dobrze, tak jest w życiu, czasami bywa dobrze, czasami jest cierpienie i o tym trzeba mówić i śpiewać. To zupełnie tak, jak z Shakespearem. Dlaczego Shakespeare jest tak popularny? Bo pisał o ludzkiej naturze, o ludzkiej duszy, o problemach, które ma każda nacja, każda narodowość, bez względu na kolor skóry. Wszyscy mamy rodziny, dzieci, przyjaciół, kogoś, kogo kochamy, kto kocha nas, wszyscy mamy te same problemy. Dlatego nie ma różnicy, kto śpiewa piosenkę, kto gra na gitarze. Pod warunkiem, że to, co śpiewa i gra to prawda… Trudno śpiewać bluesa, kiedy jest się ogromnie bogatym, ma się piękną furę, basen i drogi dom. Oczywiście to świetnie, każdy by pewnie tak chciał, ale to już wtedy nie jest blues…
Zobacz zdjęcia:
Joe Louis Walker na X Suwałki Blues Festival 2017
Muzyk bluesowy musi być jednocześnie bardzo uważny, musi uważać, żeby nie wyalienować się za bardzo, żeby nie pogubić się w tym wszystkim, nie zatracić się jedynie w żalu i narzekaniu, bo tego przecież nikt słuchać nie chce! Taka jest rzeczywistość, a to z niej wywodzi się blues.
Jeśli masz pięciu muzyków w pokoju – muzyka klasycznego, bluesmana, muzyka rockowego i funkowego, ale też metalowca, jazzmana i mówisz nagle: „Dobra, zagrajcie jeden utwór”, nikt nie powie: „Zagrajmy Fugę nr 32 Bacha”, nikt nie powie: „Zagrajmy I wanna hold your hand”, nikt nie powie : „Zagrajmy Take the A train”. Każdy natomiast powie: „Zagrajmy bluesa!” Ponieważ to właśnie blues jest tym, co łączy wszystkich!
Co powiesz o tekstach utworów bluesowych – tych z lat 30-tych i współczesnych? Jakbyś to nazwał – poezją, melancholią, żalem? Czym?
Czy tu istnieje jeszcze bieda? Tak, istnieje. Myślę, że obszary biedy i biedni ludzie – wszelkiego rodzaju są ciągle i wszędzie. Właśnie dlatego blues dociera do każdego. Blues jest z pewnością też źródłem sukcesu i dobrobytu, ale tylko dla niektórych, a właściwie dla jedynie dwóch facetów – B.B. Kinga i Buddy Guya. Tylko tych dwóch. A co z Otisem Rushem, Eddie Clearwaterem, Juniorem Wellsem i wieloma innymi facetami?
Mam 67 lat, pamiętam, kiedy widziałem The Yardbirds w 1967 r. Jeff Beck jest bogaty od tamtego czasu, Mick Jagger jest bardzo bogaty od 1962, natomiast B.B. King dopiero przed śmiercią zaczął zarabiać pieniądze. Tak to właśnie jest. I kiedy chcesz o tym wszystkim opowiedzieć w swojej piosence, nie chcesz być za bardzo wyobcowany , to wiążesz się z wytwórniami płytowymi. Kiedy byłem młody istniało kilka wytwórni płytowych, które nagrywały czarnoskórych artystów.
Muzykę bluesową można porównać do cebuli, kiedy ją obierasz – płaczesz, ale pomimo to – smakuje wyśmienicie. I tak dla porównania – kiedy zajrzysz pod skórę przemysłu muzycznego, tam zobaczysz pewne stałe sytuacje – takie, jak chociażby to, że blues stanowi korzenie całego drzewa. Niestety, z jakiegoś powodu te korzenie nie mają dostępu do światła, tak, jak mają owoce… Kiedy wkładasz całe swoje emocje i uczucia w muzykę, musisz być też bardzo ostrożny i uważać na te uczucia, bo w dzisiejszych czasach, w dobie facebooka możesz być źle zrozumiany, źle odebrany.
Jesteś artystą bluesowym, a właściwie jesteś bluesem, żyjesz, jak blues. A co myślisz o młodej generacji muzyków bluesowych? Takich 20-, 30-latkach, białych, którzy na dodatek mieszkają w Grecji lub Francji? I którzy nie mają takich korzeni, ani takiego doświadczenia, jak Ty?
Gdybym miał 19-20 lat pojechałbym do Włoch, nauczyłbym się włoskiego. Jest tak wielu ludzi, którzy tworzą pod muzycznym parasolem bluesa. Ale to dobrze, ponieważ jest to pewna droga do wyrażenia samego siebie. Jeżeli naprawdę czujesz tę muzykę i jest to dla Ciebie szczera i prawdziwa droga do wyrażenia siebie, to nie ma kompletnie znaczenia, skąd pochodzisz, czy jesteś z Australii, czy innego kraju. A tak a propos – znam naprawdę świetnych muzyków bluesowych z Australii. Czy oni brzmią jak Muddy Waters? Nie. Czy brzmią jak Howlin` Wolf? Nie. Ale jeżeli oni wyrażają siebie poprzez bluesa, swojego, opartego na ich kulturze bluesa, to świetnie!
Tak naprawdę nikt nie będzie w stanie śpiewać dokładnie tak, jak Muddy Waters, nikt nie będzie identycznie grał na harmonijce jak Little Walker. Wielu oczywiście próbuje – i to też dobrze, bo to im daje nadzieję, szczególnie tym młodym ludziom… Blues po prostu trzyma nas przy życiu. A żeby go grać, wcale nie potrzebujesz gitary wartej 25 tysięcy dolarów! Możesz mieć po prostu jedną gitarę i dobry kontakt z ludźmi – to wystarczy. Ludzie mają to gdzieś, czy grasz na szalenie drogim Les Paulu, czy innym sprzęcie, dla nich najważniejsze jest to, czy jesteś w tym szczery…
A jak jest z Twoimi dziećmi, czy odziedziczyły po Tobie talent, czy uczysz je grać bluesa?
Kiedy byłem dzieciakiem, mieliśmy z moimi kuzynami band, właściwie wszyscy graliśmy. I nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek moja mama, czy mój tata powiedzieli do mnie: „Posłuchaj tej bluesowej płyty”. Nigdy! Mówili po prostu: „Posłuchaj tej muzyki, tej płyty.” To w ostatnich 20-30 latach słowo BLUES stało się businessem. Robiłem płyty z Buddy Guyem, Otisem Rushem, Ike Turnerem… oni wszyscy po prostu tworzyli muzykę, różne jej rodzaje. Kiedy dorastałem, grałem bardzo różną muzykę. Dopiero wiele lat później blues został skategoryzowany, tak, jak i rock. A już granie blues rocka wiązało się nierozerwalnie z białymi. Rock`n`roll to tak naprawdę rhythm`n`blues, ale kiedy Elvis Presley rozpoczął swoją karierę – to już był rock`n`roll. I tak generalnie wszystko dookoła stało się rock`n`rollem. Do przesady!