Sherman Robertson to prawdziwa gwiazda pierwszego dnia Jimiway Blues Festival 2010. Przytuła i Kruk udowodnili, że blues z delty sprawdza się na festiwalach, miło zaskoczył Outsider Blues. Ostrów Wielkopolski żyje bluesem.
Jimiway Blues Festival 2010 ruszył z kopyta. Sherman Robertson nie zawiódł. Amerykański gwiazdor bluesa, doceniony przez Paula Simona na płycie "Graceland" oszołomił Ostrów Wielkopolski. Dojrzały muzyk wydowbywał z gitary dowolne dźwięki, rzadko epatował szybkością, raczej starając się udowodnić, że gitara w reku bluesmana mówi ludzkim głosem.
I ta sztuka wychodziła mu wyśmienicie. A że do swojego koncertu dodał elemnty show, publiczność w OCK była rozradowana.
Po raz kolejny poradził sobie z publicznością festiwalową duet Przytuła i Kruk. Młodzieńcy nie ustają w pomysłach na ożywienie sceny poruszanej dosć ascetyczna formułą muzyczną. W Ostrowie ograli kanapę. Ale i tak nie obyło się bez porzucenia mikrofonów i nawiązywania kontaktu z publicznością, chociaż w Ostrowie, to raczej publiczność wymuszała kontakt z muzykami. Koncert był i przemyślany i niezwykle udany.
Po raz kolejny ten sam spektakl przedstawił Bogdan szweda wraz z Easy Rider. O ile dwa tygodnie wcześniej, ich występ na Rawa Blues Festival tchnął pewną spontanicznością, w Ostrowie halasowali aż miło, slide Wodzińskiego jęczał pod powały, ale czegoś akurat temu występowi zabrakło.
Festiwal otworzył zespoł, który sam organizuje inny festiwal - Przeworsk Blues Festiwal kojarzy się wszak z Outsider Blues. Trzeba przyznać, że zespół w pełnym składzie, ba, nawet wzbogacony o córkę lidera zabrzmiał wyjątkowo zawodowo, nie nudził i wprowadził publiczność w dobry nastrój. Świetne otwarcie.